niedziela, 26 kwietnia 2015

Freddy Fazbear's pizza -06 Nowi

          Za długo to trwa... kiedy to się skończy?- Byłem zagubiony, jedyne co mi pozostało to chyba pójście w jakiś kąt i czekać. Tak też zrobiłem, przykucnąłem, oparłem głowę o ścianę i obserwowałem pokój, w którym byłem. Jest on duży, mieści się w nim sporo krzeseł, stolików, dość sporo wolnego miejsca, było strasznie cicho i spokojnie. Długo patrzyłem przed siebie, aż w końcu odczuwałem duże zmęczenie, a oczy same się zamykały, powoli pogrążałem się w sen.
       
          Wyrwało mnie coś ze snu, jakiś trzask. Znajdywałem się w innym pokoju, ktoś mnie przeniósł...? Kto...? Jest ciemno, ale można z łatwością zobaczyć gdzie rzeczy się znajdują- Ile jeszcze tu będę?-pomyślałem i poszedłem wolnym krokiem do drzwi, gdy już byłem koło nich, usłyszałem znowu ten głos, który ostatnio mnie prześladował, oraz czyjeś kroki należące do jeszcze innej osoby. Teraz się obawiałem czy powinienem wychodzić
-GDZIE JA JESTEM?- Usłyszałem głos zza drzwi. Nie brzmi mi to na osobę, która mnie wkręca, a sam jest w to samo wpakowany. Postanowiłem wyjść, lepiej przebywać z kimś niż sam. Powoli i cicho otworzyłem drzwi, wyjrzałem, ale nikogo nie zobaczyłem. Usłyszałem bardzo ciche kroki w innym pokoju, więc ruszyłem w stronę źródła dźwięku. Wychyliłem głowę i zobaczyłem chłopaka chyba mojego wieku. Stał obrócony tyłem do mnie, kolana miał lekko zgięte, ręce wystawione na bok, też zgięte jak by chciał się czegoś przytrzymać, bał się. Dobra... przywitam się...
-Cz-cześć... -nie pewnie powiedziałem
-Huh? Kim jesteś?! -nerwowo się zapytał nieznajomy
-Nie mam pojęcia,wszystko zapomniałem, i też jestem w tej samej sytuacji co ty.-Zorientował się, skąd dobiega dźwięk, bo obrócił się w moją stronę.
- To znaczy w jakiej sytuacji???
-Jesteśmy w tym budynku i w każdym razie JA nic nie pamiętam.
- Też nic nie pamiętam i ledwo Cię widzę...
- W innych pomieszczeniach jest ciemniej.
- Ile już tu taj jesteś?
- Nie mam pojęcia, ale zdążyłem przywyknąć do tej ciemności i się zdrzemnąć, choć... w zasadzie nie mam pojęcia czy do drzemki można zaliczyć, może dłużej spałem.
-Musimy się stąd wydostać.
-Nie wiem gdzie wyjście, ale jestem za, współpracujmy, złap mnie za rękę, pójdziemy razem - I też tak zrobił. Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy korytarzem. Nie mam poczucia czasu, więc nie mam pojęcia ile szliśmy, według mnie długo. W końcu dotarliśmy w miejsce dla mnie znajome.
-Co to za miejsce? -spytał się nieznajomy
-Sam nie wiem, ale już tu byłem, jak mówiłem, że zdążyłem się zdrzemnąć, to było tu taj, tylko że nie obudziłem się tu a w innym miejscu.
- Aha... Mam pytanie, to ty się tak śmiałeś wcześniej ? Zanim się spotkaliśmy.
- Nie. Ale też on mnie prześladował, z tym wnerwiającym głosem -odpowiedziałem
- Próbowałeś z nim porozmawiać?
-Tak, na darmo, a gdy go zignorowałem, to się wkurzył i chyba poszedł do wentyli...
-Aha... A właściwie jak ...- Nagle wydobył się głośny hałas przewracających się stołów i krzeseł
-Co to było?-zapytałem
-Hallo? Jesteś tu?- słychać było tylko odbiegające kroki
-Biegniemy za nim?
-Ledwo co widzimy, a ty chcesz za nim biec? -spytałem się trochę zdziwiony.
-No chyba musimy znaleźć od kogoś jakąś odpowiedź.
-Co jeśli to kolejna osoba jak my?-cicho się spytałem samego siebie.
-Tym bardziej trzeba go znaleźć, CHODŹ -krzyknął i pobiegł prosto na jakąś rzecz, przypuszczam na stół, bo słychać było, że przewrócił razem se sobą.
-Eh... dobra -pomyślałem i pobiegłem, przewracając się o rzeczy, które przeszkadzały mi na drodze. Biegłem trochę oddalony, więc ledwo go widziałem. Chyba zgubiliśmy go -pomyślałem, gdy nagle zza zakrętu ktoś na mnie wpadł, szybko się odsunęliśmy od siebie, ja próbowałem wstać. Podbiegł do mnie chłopak, który biegł przede mną, a osoba, na którą wpadłem zaczęła się wycofywać.
-Spokojnie nic nie zrobimy... -powiedział znajomy
-Gdzie ja jestem??? Kim wy jesteście??? Co ja tu robię??? -Pytała się nowo poznana osoba, była to dziewczyna, chyba trochę młodsza od nas, strasznie szybko mówiła, była cała podenerwowana, chwyciła się za głowę i mamrotała coś do siebie
-Hej... spokojnie -przykucnął chłopak -sami nie wiemy co tu robimy, i dlaczego się tu znaleźliśmy, ciężko będzie znaleźć odpowiedź, dlatego musimy współpracować razem, aby się wydostać, tylko spokojnie, chwyć nas za rękę- podał swoją i ja również tak zrobiłem, chwyciła za nie -Może pójdziemy tam, gdzie są te krzesła? -zaproponował.
- Taa...Tam jest przytulniej niż tu-powiedziałem i poszliśmy w dane miejsce. Zauważyłem, że jaśniej się zrobiło, a dziewczyna chyba miała problemy ze słuchem, bo gdy się jej pytaliśmy o coś to mówiła by głośniej powtórzyć, ale za to lepiej widziała od nas, bo jak dotarliśmy na miejsce, z łatwością omijała rzeczy.Usiedliśmy przy kącie, a mnie  znowu straszne zmęczenie dopadało, jak i resztę, zaczęli przysypiać na siedząco, a ja znowu dałem za wygrane zmęczeniu...


          -Powiem tak: albo jakiś włamywacz, albo animatroniki same się przeprogramowały
-Coś się stało kierowniku?
-Yep... dziś porozwalany cały główny salon, a w nim 3 animatroniki w nim był.
-Same przeszły?
-Tego nie wiem, trzeba jak najszybciej się dowiedzieć, może widok z kamer coś da...? Cholera drogie są teraz te kamery
-A które to były zwierzaki? Może zajrzę zobaczyć czy nie zostały przeprogramowane na tryb nocny
-Starsze wersje: Kurczak, królik i szop.
-Okej na przerwie zobaczę co z nimi.
-Dzięki, ja zaraz jadę na to spotkanie,więc jak zwykle wszystko na twojej głowie Vincent
-Nie ma sprawy...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Słowa których, już nie musicie czytać:
Kolejny tydzień za nami \(°O°)/ i przed nami... Dziękuje jak zwykle za komentarze, nadal staram się by rozdziały były dłuższe, i nie pytajta mnie czemu szop, miał być albo ryś, albo kameleon, a został szopeł.
W sumie szopeły są urocze  Kolejny rozdział prawdopodobnie za 2 tygodnie (bo będę mieć dużo wolnego czasu) I chyba zacznę robić moją teorię o FNAFIE, bo parę rzeczy mam na uwadze, co chyba mało ludzi to wzięło pod uwagę. Ale (jest ale) nie piszę że na 100% zamieszczę, oraz to będzie ,,moja teoria" czyli prawdopodobnie  nie wyjaśniająca prawdziwej fabuły ( po prostu moje przypuszczenia). Zachęcam do dalszych uwag co do mojego opowiadania, (dzięki temu szlifuję umiejętność pisania <3)  i motywuje :D. Dzięki i pozdrawiam

niedziela, 19 kwietnia 2015

Freddy Fazbear's pizza -05 Zabawa w Chowanego

          Ała... moja głowa... nic nie pamiętam... gdzie ja jestem? Kurde jak tu ciemno nic nie widać i ledwo co ruszać się mogę.
-HALLO! Jest tu ktoś?- krzyknąłem, próbując złapać się za głowę, która pulsowała od bólu. Gdzie ja do jasnej jestem?
-HI~~~ -Usłyszałem, ktoś tu jest... pytanie tylko czy mi pomoże.
-Kim jesteś? I gdzie się znajdujemy?
-AHAHAHAHAH -ktoś sobie ze mnie żarty robi? Pomyślałem
-TO NIE JEST ŚMIESZNE! POTRZEBUJE POMOCY, RUSZAĆ SIĘ NIE MOGĘ!- Nadsłuchiwałem, z której strony będzie dobiegał dźwięk, ale nic już nie usłyszałem
-HALLO! Jesteś tam? HALLOOOO!!!
-... HI~~~~ -CO ZA TYPEK! Nie miałem pojęcia gdzie jestem, jak się tu znalazłem, co ja tu robię, a ten sobie jakieś żarty stroi, wymyśliłem, aby poudawać, że naprawdę potrzebuję pomocy.
-Zaczyna mi brakować powietrza.... proszę, pomóż mi...*ekh khe, ekgghh khęm*...- czekam znowu na odpowiedź...-Haalloooo... haaallloooo... HAALOO!
-... Hello AHAHAHAHHAH -Na stówę to był żart, pewnie ktoś się świetnie bawi, szkoda, tylko że ja jestem cały przestraszony, nic nie pamiętam, nic nie widzę, ruszyć się nie mogę, a tu ktoś zaczyna sobie ze mnie żarty robić. Nagle poczułem gwałtowne obrócenie, a przestrzeń wokół mnie się powiększyła. Tak... teraz mogę się ruszyć a właściwie wstać, choć nadal nic nie widziałem, powoli podnosiłem się i ruszyłem przed siebie bardzo ostrożnie, jednak to nie pomogło, gdyż już się wywróciłem o coś. Nie mogę zobaczyć co to, ale jest w miarę duże, po omacku wysunąłem dłonie, by dotknąć co to jest. Dziwne...-pomyślałem- dotykam to czuję, że mam to przed sobą no ale tak jak bym nie czuł w dotyku, a zarazem czuł... chore... kształtem przypomina mi pudełko lub skrzynie, czyżbym przed chwilą znajdował się w skrzyni? Muszę się stąd ruszyć. I znowu powoli podnosiłem się, obracając gdzie indziej i ruszyłem przed siebie, jak natrafię na ścianę, to będzie dobrze, pójdę we wzdłuż niej, w końcu będę musiał się natknąć na drzwi. Powolnym krokiem szedłem z wysuniętymi dłońmi, aż w końcu natrafiłem na coś, przypuszczam, że ściana, bo ruszyć tym nie mogłem, więc poszedłem ku jej. Oby to szybko się skończyło -pomyślałem i natrafiłem na coś, co spowodowało hałas, chyba coś zrzuciłem i dobrze -trochę się ucieszyłem, bo przynajmniej tak mogę za ten kawał się odpłacić, niszcząc jakieś rzeczy. To chyba była półka, no to teraz we wzdłuż półki pójdę, przy okazji ,,niechcącą,, pospadały też inne rzeczy w tym jakieś szklane. I znowu ściana, ale po chwili wyczułem klamkę! Nareszcie, boję się otworzyć, ale w końcu trzeba ze stąd się zmywać. Nacisnąłem na klamkę no i oczywiście zamknięte. Zapukałem kilka razy, a na sam koniec walnąłem pięścią mocno w drzwi, spowodowało to mocny huk. Dobra trzeba szukać innego wyjścia, odsunąłem się od drzwi i naglę, usłyszałem przekręcający się klucz, mam na dzieje, że to oznacza koniec z tym miejscem... Ruszyłem tam gdzie były drzwi i nacisnąłem ponownie na klamkę, drzwi się otworzyły, było minimalnie jaśniej, ale nadal ciężko mi było cokolwiek zobaczyć. I dalej ruszyłem, korzystając ze wcześniejszej taktyki.
-Hi~~~ -Znowu on? Usłyszałem to z lewej strony, może powinienem iść za nim?
-Hallo?!- czekałem na ponowny ruch....
-Hello- Teraz z prawej, jak on widzi w tej ciemności? Postanowiłem być szybszy, jak będę chodzić takim tempem, to go nie złapię. Więc ruszyłem biegiem na prawo i szybko mnie coś zatrzymało...ściana...-NOSZ KUR....
- AHAHAHAHAH -Na lewo tym razem, no i znowu szybko podniosłem się i biegiem za głosem... pudło teraz słyszałem za sobą. CZY JA MAM DO CZYNIENIA Z DUCHEM? Oleję go, w końcu znudzi mu się i się podda.
-Hi~~~-Nie obchodzi mnie gdzie teraz jesteś, idę szukać drzwi jakiś -pomyślałem- HI!...Helloo?- Wkurzający ma ten głos- Ahahah?!- ignoruj, ignoruj widać, że się denerwuje- Hi~~~Hello! Helloooo! AHAHAHAH Hi~~!- Coraz bardziej się oddalam od niego, a on coraz częściej się odzywa...- HI, HELLO, HI, HELLO, AHAHAHAHHAH, HI~~~ - Czy on się zwiesił?! Zatrzymałem się na chwilę, a ten się uspokoił, ale ruszyłem dalej, jak nie chce mi pomóc to nie- PFFF TO SPADAJ!!!
-CO?! Zaraz, czekaj, gdzie ty?-Potrafi jednak inaczej mówić...- Hallo?- tylko usłyszałem, jak wchodził do...wentylacji... gdzie jest wyjście, gdzie jest wyjście?-Zacząłem powoli panikować, nie wiedząc, czy ten dziwak będzie chciał mnie zaatakować.
Chodziłem długo tam i z powrotem, właściwie nie mam pojęcia czy z powrotem, nie mam pojęcia gdzie jestem, więc również mogłem kilka tych samych pomieszczeń już parę razy obejść, chyba robię wielkie koło... W końcu kolejne drzwi wyczułem, nacisnąłem na klamkę.... Otwarte i wszedłem. O wiele jaśniej jest, już mogłem zobaczyć parę rzeczy. Stoły, krzesła, jakaś lada to wszystko jest mi dziwnie znajome... I jeszcze ta scena pod ścianą co się znajduje... Czy ja jestem w jakimś barze? Nie ważne to było, ważne jest to, że zapomniałem dużo rzeczy, jestem sam, nie wiem, czy to żart, i w dodatku jestem z dziwnym dzieckiem, co widzi w ciemności i porusza się między szybami wentylacyjnymi... Chyba świruje.... Chore.... naprawdę chore...



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

WHOA nowy rozdział xD postaram się je zamieszczać raz na tydzień ewentualnie raz na dwa tygodnie, więc odwiedzać możecie najczęściej przez weekend (najczęściej chyba będzie to niedziela), aczkolwiek mogą też się pojawić informacyjne wpisy przez inne dni tygodnia. Mam już 2 rozdziały testowe (więc tylko czekać, aż je poprawię i dodam)
A teraz pytanie dnia- Jak myślicie, jakim animatronikiem będzie Marco? (od razu zaznaczę, że z żadnych w grze) mam już stworzonego, jestem tylko ciekawa czy może ktoś wpadnie na pomysł, i czy zaskoczę xD



*To uczucie, kiedy piszesz rozdział z 2 godziny + poprawiasz z godzinę, aby coś dodać, i poprawić a rozdział jest nadal krótki ;___;*



http://filing.pl/ktorym-robotem-z-gry-five-nights-at-freddys-jestes  Jestem marionetką xD


Ballon Boy to troll

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Freddy Fazbear's pizza -04 Oko w oko

          Kolejne tygodnie szybko zlatywały, gdy nikt nie widział, ćwiczyłem chodzenie, zapisano mnie do psychologa no i nie oskarżyli kierowcę o potrącenie mnie z jakichś tam czynników typu nie trzeźwość, gdyż to była moja wina (z czym się zgadzam, bo to ja biegłem na oślep) Troszkę się pozmieniało w moim życiu, rodzice krócej pracowali, już nie chodziłem do szkoły, a nauczyciele chodzili do mnie, odwiedzali mnie też znajomi, jednak co wszystkich martwi to to, że się nie odzywam. Po prostu nie miałem zamiaru, bałem się odezwać. W wolnych chwilach nie wychodziłem z domu: oglądałem telewizje, czytałem, rysowałem, uczyłem się, ale to wszystko mnie już nudziło, mam dosyć tego... chciałbym od nowa zacząć życie...bym tak dużo rzeczy zmienił. Za parę dni będą Zbliżać się moje 13 urodziny, które spędzę je sam. Rodzice przez to, że wcześniej kończyli, nie mogli zabrać sobie dnia urlopu. Za to obiecywali, że gdy będą mieli wolne, zabiorą mnie gdzie tylko będę chciał. Ja jednak już miałem plan co do tego dnia, chciałem coś ,,przetestować”. Ostatni raz, kiedy dobrze się bawiłem była Pizzernia Frediego. Sądzę, że przełamię się tam i znów będę taki sam jak dawniej. Urodziny mam za 3 dni więc to za nie długo. Oby faktycznie coś to zmieniło boję się, że inni będą na mnie się gapić, nadal dziwnie chodzę tak jak bym włóczył nogę. Hamuje mnie strach muszę poważnie zastanowić się nad tą decyzją. Może jednak powinienem zaczekać, może rodzice coś wymyślą? Oni zawsze robili mi niespodzianki... tylko co jeżeli będzie na odwrót i nawet nie zareaguje? Im będzie smutno i takim moim zachowaniem mogę jedynie schrzanić sprawę w niepoddawaniu się rodziców do walki. Dobra raz kozie śmierć jak będą się patrzeć trudno.



          Dni szybko mi upłynęły, więc w końcu nastał dzień moich 13 urodzin. Był wczesny ranek, moi rodzice co dopiero wychodzili z domu, a ja leżałem w łóżku. Minęło pół godziny, chyba już wyszli, bo usłyszałem dźwięk zamykających się drzwi, więc wstałem z łóżka i poczłapałem do szafy, wyjąłem ubranie: długie czarne spodnie, biały podkoszulek i grubą bluzę z kapturem koloru niebieskiego. Oczywiście umyłem się, przeliczyłem pieniądze i założyłem okulary, już miałem schodzić na dół po buty, ale zauważyłem na stoliku kartkę i zielone opakowanie. Podszedłem i zabrałem do rąk kartkę a w niej była taka treść:


                                                       ,,Kochany Marco,
                                               Przykro nam, że nie możemy spędzać dzisiejszego
                                    twojego dnia razem, obiecujemy, że kiedyś będzie lepiej i
                                    wszystko wróci do normy. Już teraz możemy Ci powiedzieć
                                    byś czekał cierpliwie do wakacji, bo mamy dla Ciebie 
                                    dużą niespodziankę ;) Na razie składamy Ci dużo zdrowia, uśmiechu,
                                    szczęścia, spełnienia marzeń i czegokolwiek sobie zażyczysz.
                                                                                         Twoi kochający rodzice Mama i Tata 
                                    PS. Prezent też jest od nas”

Dobra... no to zobaczymy prezent - pomyślałem i zacząłem go otwierać, a w nim była książka i czekolada. Będę miał co czytać jak wrócę, ale teraz moim celem jest udanie się do pizzerni. Włożyłem buty, wziąłem pieniądze do kieszeni i udałem się jak najbardziej normalnym krokiem do miejsca.
          Zajęło mi dojście tu z około 30 minut, podczas gdy ostatnio szedłem w 15, trudno, ważne, że jestem. Wszedłem i zająłem stolik w najbardziej oddalonym miejscu według mnie, Nie było zbyt dużo osób, może ze względu na wczesną porę, nie wiem, w każdym razie było koło 10.00 a była sobota. Roboty grały już na scenie, dowiedziałem się przez rozmawiające osoby, które właśnie wchodziły, że te roboty są nazywane ,,animatronikami,, również podczas występu poznałem resztę imion: Freddy (co mógłbym przypuszczać po nazwie) Foxy, Bonie. Reszta osób znajdujących się tu grała na automatach, inni jedli, rozmawiali, a ja się zorientowałem, że roboty nie były zbyt dobrze zaprogramowane, bo nie we wszystkie miejsca chodziły, w tym do mojego. LIIIIPAAA -miałem zamiar wykrzyknąć, oczywiście tego nie potrafiłem zrobić i jak zwykle siedziałem cicho, oglądając, jak inni się bawią. Nagle zauważyłem kolejnego animatronika, był to Freddy (dziwne, że mają aż 3 miśki) tyle, że on był żółty. Chodził blisko sceny i machał. Podbiegła do niego reszta, ja tylko się przypatrywałem, tamci jak zaklęci szli za nim. Poważnie? Jak by nie mógł na miejscu występować, tylko szedł do innego pokoju, więcej marudzę, niż się dobrze bawię. Pójść za nim nie zamierzam, tylko sobie obciach zrobię, gdy zobaczą, jak ja chodzę. Przynajmniej pusto się zrobiło i mogę bez jakiegokolwiek problemu wyjść. Więc tak też zrobiłem, ale sobie przypomniałem, że na tyłach pizzerni są okna, może przez któreś z nich będzie można zobaczyć co mnie ominęło a poza tym tamtędy też mogę dojść na ulicę prowadzącą do mojego domu. Troszkę zajęło mi to ale już jestem na tyłach, okna są trochę wysoko, ale od tego mamy murek, więc się pospinałem,akurat trafiłem na dobre okno.
Widzę z 5 osób i animatronika, który zamyka drzwi....na klucz... To nie jest robot?
Właśnie mężczyzna zdejmował strój, miał cały uniform fioletowy, wyjął coś z kieszeni i.....wbił to w brzuch pierwszej osobie....to był nóż....- CHOLERA! CO MAM ROBIĆ?-spanikowałem, byłem sparaliżowany tym co się dzieje. Słyszałem głosy przerażenia, ten tylko podchodził do kolejnych i dźgał w głowę, w brzuch w plecy....ile było krwi....i te flaki.... co mam robić??? W ten stało się coś strasznego, mężczyzna odwrócił się w moją stronę i mnie zauważył...patrzyliśmy sobie prosto w oczy, widać było u niego zaskoczenie i przerażenie, jak i u mnie, ale tylko przerażenie. Staliśmy tak, patrząc prosto na siebie, byłem gotowy uciec, powoli odwracałem się, tak samo jak on nadal utrzymując kontakt wzrokowy. Wtem zeskoczyłem z murku, szybko się podniosłem i biegłem, najszybciej jak się da.
CHOLERNA NOGA-pomyślałem - tylko mnie spowalnia, prawie się potykałem, może powinienem się schować? Usłyszałem dźwięk zatrzaskujących się drzwi i kroki, ewidentnie ktoś biegł.
KURDE, KURDE, KURDE poczułem jak jedną ręką mnie łapie, przytrzymując, drugą zakrywa mi usta i zaczął się cofać.
-Shhhhhh będzie dobrze -Zaczął mówić cicho mężczyzna, trzymając mnie, ja natomiast kopałem go i ugryzłem w rękę, na co się wkurzył, bo prawie uderzył mną o ścianę. Cholera jak mnie weźmie do tego pokoju, to nie mam szans bym, wyszedł z tego żywy. Otwierał już tylne drzwi, starałem się wszystko robić, nawet krzyczeć oczywiście brak mowy od ostatniego wypadku uniemożliwił mi to. No i udało mu się wciągnąć mnie do tego pokoju. Cały zakrwawiony był, ciała leżały brutalnie zamordowane, a teraz czeka mnie moja kolej. Mężczyzna wypuścił mnie, a ja szybko cofnąłem się pod kąt pomieszczenia, gdyż drzwi były już zablokowane przez niego. Schylił się i wziął nóż, zaczął podchodzić do mnie...
-A miałbyś farta, byłeś w środku wcześniej czy teraz zamierzałeś przyjść?-zaczął
-............- trzymałem się ściany i tylko czekałem na jego ruch
-Okej, nie odpowiadaj- Stał naprzeciwko mnie i zaczął kierować nóż w moją stronę, ja zamknąłem oczy, i łzy mi poleciały. Poczułem dźgnięcie w klatkę piersiową...



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




Nooo xD dziś tak krwawo na święta, za co przepraszam, ale trzeba było w końcu akcje popchnąć. Jednak rozdział okazał się długi (bo połączyłam), ale nadal nie jest tak długi, jak rolka papieru. Kolejny testowy rozdział też już zrobiony więc tylko czekać aż zrobię kolejny i poprawię poprzedni xD Jak zwykle piszcie, jeżeli jest coś nie zrozumiale napisałam, no i pozdrawiam